Przekazanie spółki Przewozy Regionalne samorządom województwa było błędem, co zrozumiał już każdy podróżny, obserwator rynku kolejowego, a także autorzy tej reformy. Samorządy od początku sprzeciwiały się tym planom. Wyszło jak wyszło. Czasu nie cofniemy. Jednak można tą całą sytuację naprawić. Wystarczy trochę odwagi i zdrowego rozsądku - uważa Janusz Zubrzycki, ekspert ds. finansowych w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
Rynek przewozów międzywojewódzkich i regionalnych wygląda dziś bardzo słabo pod względem stabilności finansowej i oferty przewozowej. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie dlaczego samorządy traktują Przewozy Regionalne jak zło konieczne, a z drugiej strony wiele z nich wczuwa się dziś w rolę potentatów kolejowych końca XIX wieku i próbuje w bardziej lub mniej nieudany sposób tworzyć własne koleje. Co z tego wyjdzie…? Bałagan… komornicy zajmujący tabor i ludzie zwalniani z dnia na dzień. Dlaczego stawiam taką tezę? Dlatego, że tworzone spółki są nieefektywne kosztowo i mają zbyt mały zasięg działalności aby móc czerpać korzyści ze zwiększania skali działalności. Koszty operacyjne nigdy nie są efektywne przy nadzorze państwowym tak jak mogłyby być przy nadzorze prywatnym. Nikt nie myśli w takiej spółce o zwiększaniu efektywności pracy, napraw itp. Spółki regionalne automatycznie dublują koszty stałe świadczonych usług. Weźmy przykład z Mazowsza, gdzie dwie spółki z wieloma dublującymi się kosztami jeżdżą praktycznie po tych samych trasach tylko w innych barwach. Nie prościej by było jakby to robiła jedna spółka w jednych barwach po wygraniu przetargu na świadczenie usług w transporcie publicznym zorganizowanym wspólnie przez miasto i województwo? Obok tworzy się ŁKA, a Przewozy Regionalne jeżdżą pomiędzy województwami. Czy nie lepiej taki organizm funkcjonowałby pod jedną banderą? Oczywiście są to pytania retoryczne. Prawdziwe pytanie brzmi czy pieniądze podatników zostaną zaoszczędzone i cały ten „bałagan” zostanie sprywatyzowany czy musimy czekać, aż kolejny marszałkowie lub prezydenci miast będą oznajmiać, że próbowali ale nie wyszło.
Rozwiązanie jest proste i matematycznie i biznesowo. „Wystarczy” odstąpić od budowania przewoźników samorządowych, tych co już powstali sprywatyzować i ogłosić przetargi na świadczenie usług w transporcie publicznym. Efekt? Powstanie kilka (maksymalnie 3-4) dużych spółek kolejowych, które dzięki realnej konkurencji, zwiększonej efektywności, korzyści skali, dadzą niższe ceny na usługi niż obecnie samorządy płacą spółkom córkom w ramach rekompensat. Usługi będą na pewno na nie gorszym poziomie niż obecnie dla pasażera, a samorządy zaoszczędzą znaczne pieniądze. Dodatkowo trzeba raz na zawsze rozwiązać „problem” Przewozów Regionalnych. Albo szybka prywatyzacja albo fuzja z Intercity i prywatyzacja nowopowstałego przewoźnika.
Jeśli nie zostanie podjęte proponowane działanie dobrowolnie, zostanie ono przeprowadzone pod presją braku pieniędzy w budżetach na rekompensaty, oddziaływanie „reguły wydatkowej” na budżety, co w połączeniu ze znacznym spowolnieniem gospodarczym daje dość oczywisty obraz. Najpierw będą cięte relacje. Właściwie niektóre samorządy już rozpoczęły ten proces. Potem skończą się zakupy nowego taboru (już teraz województwa nie mają skąd brać pieniędzy na wkład własny dla projektów taborowych finansowanych ze środków UE). Następnie spółkom wyczerpią się możliwości zadłużania. W końcu będzie prowadzona ekspresowa prywatyzacja aby uniknąć egzekucji komorniczych. Skąd egzekucje. Wszystkie spółki, które są tworzone finansują się na potęgę długiem przy zakupie taboru i działalności utrzymaniowo – naprawczej, a następnie w ramach pokrycia amortyzacji powinny otrzymywać te pieniądze od samorządów. Taki mechanizm pozwala samorządom nie obciążać własnego budżetu długiem, a tylko daną spółkę. Przy obecnych przepływach finansowych w województwach wątpliwe jest aby były one wstanie wywiązać się z zobowiązań wobec spółek z tytułu wysokości rekompensaty w najbliższych latach, a same spółki wobec wierzycieli. Taki ciąg zdarzeń będzie prowadził do konieczności sprzedania danej spółki lub postawienia jej w stan upadłości. Oczywiście powstały dług pokryje prędzej czy później podatnik (sic!), a sytuacja będzie wyglądała tak jak proponujemy, z jedną tylko różnicą. Dziś można prywatyzować za rozsądne pieniądze i stworzyć taką samą, o ile nie lepszą, ofertę dla pasażera, za dużo mniejsze pieniądze, a w przyszłości będzie masa utopionych pieniędzy podatnika i niskie jeśli jakiekolwiek wpływy ze sprzedaży spółek i taboru.
PS. Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska. Milton Friedman 1989 r. Polska.